Otworzyłam oczy i spostrzegłam , że leżę z głową na kolanach Harrego a przede mną klęczy Niall. Wszyscy byli na prawdę spanikowani i przejęci. Kiedy blondyn zobaczył , że się ocknęłam odetchnął z ulgą. - O Boże tak się cieszę , że nic ci nie jest! - podniosłam się i podrapałam po głowie.
- Co się stało? - popatrzyłam kolejno na każdego z nich z dezorientowaniem.
- Zasłabłaś i zemdlałaś. - poinformował mnie Horan siedzący teraz obok i obejmując mnie ramieniem. Wciąż czułam się dość słabo i miałam zawroty głowy , ale nie przyznałam się bo Hazz chciał dzwonić do jakiegoś lekarza a ja tak nie znoszę lekarzy , szpitali i tego całego gówna. Przekonałam ich , że nic mi nie jest i zemdlałam bo zapomniałam wziąć żelaza ( , które brałam od kiedy pamiętam) co było oczywiście kłamstwem. Zgodzili się , ale kazali mi położyć się do łóżka i odpocząć. Loczek odwiózł swoją dziewczynę do domu a ja poszłam (a raczej mnie zaniesiono) do sypialni.
- Niall , przyniósłbyś mi szklankę wody? - potaknął i zniknął na chwilę w korytarzu. Wpełzałam pok kołdrę i opadłam na poduszkach. Blondyn wrócił i podał mi wodę , wypiłam ją i odstawiłam na szafkę nocną obok łóżka.
- Na pewno nic ci nie jest? - zaprzeczyłam szybko głową. - Rose um , czy... Nie jesteś w ciąży prawda? - wybuchnęłam śmiechem.
- Nie Nini , nie jestem w ciąży. - odetchnął. Poklepałam miejsce obok siebie a on zajął je i przyciągnął mnie bliżej do swojej piersi. Po niedługiej chwili spałam jak dziecko.
*
Stanęłam przy drzwiach wsłuchując się w głosy dobiegające z pokoju.
Nie chciałam wejść w nieodpowiedniej chwili , więc zaczekałam aż rozmowa dobiegnie końca. Usłyszawszy w końcu ciszę weszłam pewnie do pomieszczenia. Podałam Johnowi kubek z herbatą i usiadłam na fotelu. Wlepił we mnie wzrok ze zdziwieniem.
Nie chciałam wejść w nieodpowiedniej chwili , więc zaczekałam aż rozmowa dobiegnie końca. Usłyszawszy w końcu ciszę weszłam pewnie do pomieszczenia. Podałam Johnowi kubek z herbatą i usiadłam na fotelu. Wlepił we mnie wzrok ze zdziwieniem.
- Hej.
- Jest 4:00 nad ranem. Dlaczego nie śpisz? - wzruszyłam ramionami i upiłam łyk gorącego napoju.
- Tak jakoś. Chciałam z tobą porozmawiać tak na spokojnie. W sumie mam to w planach od bardzo dawna , ale twój tryb życia jest dość szybki. Więc?
- Jest wcześnie , dopiero wróciłem i ...
- Proszę , bardzo mi zależy. - przytaknął głową , oparł się o tył fotela i sączył powoli herbatę. - Chciałabym dowiedzieć się jak to było , no wiesz z tobą i mamą.
- Nie wiem nawet od czego zacząć. - spuścił głowę.
- Od początku. - czekałam chwilę zanim zaczął zaspokajać moją dziką ciekawość.
- Poznałam twoją mamę bardzo dawno , zakochaliśmy się w sobie. Byliśmy razem , ale ze względu na moją pracę postanowiłem zakończyć ten związek. Naubliżałem jej chcąc ją skrzywdzić i zniechęcić do siebie. Nie podziałało bo ona zawsze umiała przejrzeć mnie na wylot. Mówiłem jej , że to koniec , ale nawet ja nie traktowałem tego poważnie. Kochałem ją tak bardzo , że nie docierała do mnie myśl , że możemy się rozstać.
- Więc co się stało? - pośpieszyłam go chcąc usłyszeć dalszą część.
- Dostałem wiadomość. Ktoś napisał w niej , że na moje nieszczęście mam dużo do stracenia. Wtedy wiedziałem już , że to nie są żarty. Zacząłem spać z przypadkowymi dziewczynami żeby zranić Linsey. Udało się zostawiła mnie. Związała się z Robertem - twoim tatą a po niedługim czasie urodził się Alex. - słuchałam starając się zapisać w głowie każde słowo.
- Po jakimś czasie pojechałem do Georgii w interesach. Nie wiedziałem , że ona tam jest. Spotkaliśmy się na ulicy , wpadła na mnie i rozlała kawę na koszulę. Od słowa do słowa ...
- Stare uczucie odżyło. - uśmiechnął się wpatrując w swoje buty. - Spotkaliście się , daliście ponieść emocją i tak oto przypadkowo powstałam. - dokończyłam z ukłuciem w sercu i kapką goryczy w głosie.
- Nie , nie byłaś przypadkiem Rose. Powiedziałem twojej mamie , że prawdopodobnie się nie spotkamy a ona poinformowała mnie , że jeżeli nie może mieć mnie to chce mieć chociaż cząstkę naszej miłości. - zachłysnęłam się napojem. Myślałam , że jestem przypadkiem , jak owoc każdej zdrady.
- Co na to tata? - skrzywił się ta to jak nazwałam Roberta.
- Chyba nie muszę mówić , że nie był wniebowzięty. Postanowił jednak dać Linsey drugą szansę a tobie nazwisko no i dom.
- Nie pytam czemu ty tego nie zrobiłeś , dlaczego nie związałeś się ponownie z mamą , nie dałeś mi nazwiska. Chcę tylko wiedzieć dlaczego przez 16 lat nie fatygowałeś się ze mną skontaktować?
- Zbyt wiele dla mnie znaczysz. Nie zawsze miałem taką pozycję jaką mam teraz. Wiele razy groziło ci niebezpieczeństwo. Dlatego moi ludzie cię obserwowali. Dlatego nikt nie mógł się dowiedzieć , że jesteś moją największą słabością. Zrobiliby ci krzywdę , wam a tego nigdy bym sobie nie wybaczył. - wpatrywałam się w niego w osłupieniu. Nie wiem dokładnie dlaczego , ale poczułam się niebywale dobrze kiedy usłyszałam to wszystko. Nigdy nie pytałam o to mamy bo uznałam , że to dla niej zbyt bolesne a "tatę" z góry uznałam za świnię , która nie bierze odpowiedzialności za swoje czyny. Zapadła dłuższa chwila ciszy , którą przerwałam:
- Bardzo się cieszę , że zgodziłeś się ze mną porozmawiać. - wstałam i z pustym już kubkiem udałam się w stronę drzwi. - Dzięki tato. - rzuciłam cicho pod nosem , ale tak żebym była pewna , że może to usłyszeć. Kątem oka zobaczyłam uśmiech na jego twarzy i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam cicho drzwi tak , aby nie obudzić Nialla. Całą noc głaskał moje włosy i bladą skórę. poszłam do łazienki wziąć kąpiel i przebrać się. Napuściłam wody do wanny wzięłam z szafy dżinsowe szorty i top bo zapowiadała się ładna pogoda , po czym weszłam do wanny. Leżałam tam dość długo i wyszłam dopiero kiedy woda była całkiem zimna. Ubrałam się i wyszłam. Pokój był pusty , oczywiście , że tak. Zeszłam do kuchni gdzie wszyscy jedli śniadanie. Hm , jak długo brałam kąpiel? Pewnie przysnęłam w wannie co zdarza mi się dość często. Usiadłam do stołu i jadłam płatki , o które poprosiłam. Przykleiłam wzrok do Johnatana. Raz kozie śmierć.
- Chciałabym zadzwonić. - zachłysnął się.
- Gdzie? Po co?
- Do domu. Chcę z nimi porozmawiać , poza tym Alex ma jutro urodziny. Chcę złożyć mu życzenia. - jego mina nie była zadowolona. - Spokojnie nic im nie powiem. Nie mam takiej potrzeby i tak za dwa tygodnie wrócę do domu. - zapadła cisza a na twarzach wszystkich zagościł smutek i zakłopotanie.
- Dobrze , kupię ci telefon , ale musisz mi obiecać , że nie będziesz korzystać z żadnych portali społecznościowych i nie będziesz kontaktować się z nikim bez mojej wiedzy.
- Obiecuję. - zrobiłam krzyżyk na sercu i dokończyłam posiłek z uśmiechem.
- Wiesz tato , tak sobie pomyślałem , że moglibyśmy gdzieś wyjechać. W końcu to wakacje. - Hazz rzucił spontanicznie , choć wszyscy wiedzieli , że długo to planował. - Może gdzieś za granicę? - widziałam po minie "taty" , że mu się to nie uśmiech , więc postanowiłam , że pomogę.
- Zawsze chciałam zobaczyć Rio. - wzrok wszystkich zwrócił się na mnie.
- Mamy teraz dość dużo pracy , ale jeśli chcecie możecie polecieć sami. - nie mogłam w to uwierzyć. Rzuciłam mu się na szyję na co aż zdrętwiał. - Zamówcie sobie bilety i powiedzcie mi jaki macie termin. - Powiedział i poszedł się położyć informując nas o swoim zmęczeniu. Zaraz po jego wyjściu wszyscy pokazali swoją radość.
*
Zaraz potem jak dostałam urządzenie uciekłam do ogrodu i usiadłam na białej pufie. Wybrałam numer , który znam na pamięć. Przecież tyle razy wybierałam go w pośpiechu kiedy miałam kłopoty. Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos a łzy spłynęły z pod moich zamykających się powiek. - Halo? - poczułam jakby coś utknęło mi w gardle. - Hallo?
- Cześć braciszku. - powiedziałam nieco ściszonym i drżącym głosem.
- Rose? - usłyszałam jakby niedowierzanie.
- A masz jeszcze jakąś siostrę? - zaśmiałam się cicho.
- Boże Rose , tak dobrze cię słyszeć. Wszystko w porządku? Gdzie ty się podziewasz?
- Wszystko w porządku braciszku. - uspokoiłam go.
- Gdzie jesteś?
- Nie mogę powiedzieć. - westchnął. - Dzwonię , żeby was uspokoić i złożyć ci życzenia urodzinowe. Wszystkiego najlepszego. - usłyszałam cichy śmiech. - Przykro mi , ale nie mam dla ciebie prezentu. Jak zawsze jestem spłukana.
- Nie ważne. To , że zadzwoniłaś wystarczy. Powiedz coś , cokolwiek. Chę być pewien , że nic ci nie jest. Zniknęłaś z dnia na dzień. Nie ma cię już drugi tydzień , martwimy się. - głos mi się załamał , nie wiedziałam co powiedzieć , nie lubię go okłamywać. Nigdy nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic.
- Alex mogę powiedzieć ci tylko tyle , że ze mną jest wszystko okey. Mam co jeść i gdzie spać , nie martw się o mnie.
- Błagam powiedz co się stało , wariujemy tu. - nie mogłam mu powiedzieć prawdy bo gdybym wróciła do domu to spotkania moje z "tatą" a przez to z Harry , Niallem i resztą byłyby niemożliwe.
- Pamiętasz gdy podczas jednej z moich kłótni z tatą wykrzyczałam , że pewnego dnia wyjdę i już nigdy nie wrócę? Wtedy , kiedy jechaliśmy do babci było właśnie "pewnego dnia". Musiałam uciec od tego wszystkiego. Dać sobie czas , aby to przemyśleć , odpocząć od tego całego stresu.
- Więc nie porwano cię? - westchnęłam.
- Nie , sama uciekłam , ale proszę nie złość się na ...
- Wiesz jak się martwiłem? Nawet nie masz pojęcia. - po chwili ciszy znów zapytał: - Uciekłaś sama?
- Z chłopakiem. Proszę nie mów rodzicom.
- Okey masz moje słowo , ale ostrzegam cię , że jeżeli dowiem się , że to on namówił cię do ucieczki to go...
- Uspokój się , proszę. To ja go namówiłam. Nie chciałam uciec sama a przy nim czuje się bezpiecznie. - znów zapadła cisza , którą po chwili ja przerwałam: - Alex daj mi na chwilę mamę.
- Dobrze. Pa siostrzyczko , uważaj na siebie proszę.
- Jak zawsze. - podał telefon mamie i zdałam sobie sprawę jak dawno jej głos nie rozbrzmiewał w moich uszach.
- Rosaline?
- Cześć mamo.
- Wszystko w porządku? - zdawała się być spokojna.
- Tak , wszystko okey. W sumie to muszę już kończyć. - poczułam jak gorycz ściska moje gardło. - Niedługo wrócę , obiecuję.
- Ale...
- Muszę już kończyć , pa. - wyrzuciłam szybko po czym się rozłączyłam i dałam upust emocją.
Usłyszałam kroki. Stanął przede mną Loczek i otarł moje łzy co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
Usłyszałam kroki. Stanął przede mną Loczek i otarł moje łzy co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- Nie smuć się bo moje serce pęka kiedy widzę twoje łzy. Lepiej się spakuj bo , hej po jutrze lecimy do Rio!
- Na prawdę? - pokiwał głową. - Alis też? - przytaknął z uśmiechem i pociągnął mnie do wnętrza domu. Spakowałam wszystkie swoje ubrania , te nowe jak i te stare. Zeszłam do salosu bo wariowałam już z nudów. Zostałam Zayna rozłożonego na kanapie.
- Hey Zayn , co robisz?
- Nudzę się.
- Masz jakieś plany na wieczór? - spojrzał na mnie a na jego twarz wkradł się cwaniacki uśmieszek.
- Zapraszasz mnie na randkę?
- Przyjacielski wypad. Niall , Harry i John jadą zaraz na jakieś spotkanie. Liam ma dzień wolny i w sumie nie widziałam go od rana a pobyt Louisa (gdziekolwiek wyjechał) przedłużył się. Pomyślałam , że możemy gdzieś wyskoczyć.
- Tak właściwie to Brad robi dzisiaj imprezę i zostaliśmy zaproszeni. Zamierzałem odmówić , ale jeśli chcesz to możemy iść. - potaknęłam. - Powiem o naszych planach Johnowi a ty się szykuj , wychodzimy około 21:30.
- Jasne Zaz! - uśmiechnęłam się od ucha do ucha i poszłam do siebie wybrać strój na wieczór.
Nakładałam makijaż kiedy do pokoju wślizgnął się Niall i oplótł wokół mnie ramiona.
- Gdzie idziesz dzisiaj z Zaynem?
- Na imprezę do Brada. - na jego twarz wkradł się znaczący grymas. - Co?
- Nic po prostu , nie pij dużo. Na jego imprezach kręcą się różni ludzie. - uniosłam brwi.
- Jacy ludzie? - wzruszył ramionami. - Nie martw się , przecież nie idę tam sama.
- Masz rację. - dobiegły nas wołania Harrego. - Okey , idę. - pocałował mnie w tył głowy. - Wyglądasz ślicznie. Aż za ślicznie. - ostatnie zdanie bardziej wymruczał pod nosem i zbiegł na dół. Po chwili było słychać dźwięk silnika.
*
Mulat okrążył samochód i otworzył mi drzwi. Wyszłam z samochodu i obciągnęłam nieco niżej moje dżinsowe szorty. Przekroczyliśmy próg dużego domu i od razu uderzył w nas zapach alkoholu i nikotyny. Udaliśmy się w głąb salonu a Zayn przedstawiał mnie wielu osobą , których nie zapamiętałam. Ostatecznie znaleźliśmy się na kanapie obok Jamesa i Brada. Po chwili ktoś rozlał do kieliszków whiskey.
Procenty zaczęły uderzać mi do głowy zaraz po tym jak je w siebie zlaliśmy. Bardzo ucieszyłam się , że szatyn przestał pić i jest na tyle trzeźwy , aby mnie pilnować. Wstałam na chwiejnych nogach i wybełkotałam , że muszę do łazienki. Usłyszałam od Bradleya instrukcję jak do niej dojść i po chwili byłam już na piętrze. Przez wysokie koturnu moje ruchy nie były pewne i podtrzymywałam się lekko ściany. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i wpija się o moją szyję. Obróciłam się szybko , ale nie rozpoznałam chłopaka , który właśnie całował moją szyję i ugniatał pośladki.
Procenty zaczęły uderzać mi do głowy zaraz po tym jak je w siebie zlaliśmy. Bardzo ucieszyłam się , że szatyn przestał pić i jest na tyle trzeźwy , aby mnie pilnować. Wstałam na chwiejnych nogach i wybełkotałam , że muszę do łazienki. Usłyszałam od Bradleya instrukcję jak do niej dojść i po chwili byłam już na piętrze. Przez wysokie koturnu moje ruchy nie były pewne i podtrzymywałam się lekko ściany. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i wpija się o moją szyję. Obróciłam się szybko , ale nie rozpoznałam chłopaka , który właśnie całował moją szyję i ugniatał pośladki.
- Zostaw mnie! - wyrwałam się mu. Posłał mi cwaniacki uśmieszek. Byłam pijana , ale nie aż tak żeby nie zauważyć , że prawdopodobnie był naćpany. Zamknął moje ciało w ciasnym uścisku i zaczął szeptać do mojego ucha:
- Kochanie , co tak ostro? Nie daj się prosić , chcę poczuć cię wokół swojego penisa. - ponownie się mu wyrwałam i odepchnęłam od siebie.
- To masz problem bo ja nie mam na to ochoty.
- Można po dobroci , albo po złości. - okey , trochę się przestraszyłam , ale Zayn zjawił się zaraz obok mnie co dodało mi pewności siebie. Natręt go nie zauważył i podszedł do mnie zbyt szybko bo odruchowo zamachnęłam się i dostał z pięści w nos. Upadł a po niedługim czasie jego kolega wyniósł go z imprezy. Mulat złapał mnie pod boki bo zachwiałam się i prawie przewróciłam.
- Muszę do toalety. - wybełkotałam , zaprowadził mnie do łazienki i trzymał moje włosy kiedy opróżniałam żołądek a następnie zaprowadził do jakiegoś pokoju i położył na łóżku. - Przepraszam , że zepsułam ci imprezę i w ogóle. Normalnie nie upijam się tak szybko , nie wiem co się ze mną dzieje.
- Shhh , nic nie szkodzi.
- Zayn , czy mógłbyś ze mną zostać. To znaczy , nie chciałabym obudzić się rano u boku obcego faceta z dziurą w głowie.
- Jasne. - obserwowałam jak ściąga spodnie a następnie koszulkę i podaje mi ją. - Załóż , będzie ci wygodniej. - zrobiłam jak polecił. Szybko ściągnęłam mój top i wciągnęłam na siebie materiał , który jak przypuszczałam zwisał na mnie. Następnie zdjęłam koturny i szorty , wsuwając się pod kołdrę czułam jak wypity alkohol krąży w moich żyłach. Ciemnooki położył się obok a ja odruchowo położyłam głowę na jego piersi.
- Och , przepraszam. Jeśli ci to przeszkadza to ...
- Nie jest w porządku. - umieścił rękę na dole moich pleców. - Od czasu kiedy rozstałem się z Perry nie spałem z żadną dziewczyną. - zaśmiałam się. - To znaczy , um , pieprzyłam się z wieloma dziewczynami , ale z żadną z nich nie spałem. To miłe poczuć czyjeś ciepło na sobie. - chciałam coś powiedzieć , ale nie mogłam otworzyć nawet ust.
- Niall ma szczęście , że ma ciebie. Zazdroszczę mu.
- Zayn , mam nadzieję , że się we mnie nie zakochałeś. - wypaliłam.
- Nie , ale bardzo cię lubię i przysięgam , że gdyby nie Horan byłabyś moja. - oboje się zaśmieliśmy. - A mogę zadać ci osobiste pytanie?
- Jasne przyjacielu.
- Jesteś w ciąży? - zachłysnęłam się powietrzem. - Tak właściwie to dopiero teraz o tym pomyślałem. No wiesz mdlejesz , jesteś słaba i w ogóle.
- Jestem pewna , że nie jestem w ciąży. - zapewniłam. Rozległa się chwila ciszy. - Dobra idę spać bo mam już dość tych samolotów krążących wokół mojej głowy. - obróciłam się plecami do chłopaka.
-Rose mogę cię przytulić? - zaskoczona nie odpowiedziałam.
- Zayn ...
- Po przyjacielsku , bez żadnych zboczeń i podtekstów. Po prostu brakuje mi tego.
- Okey. - przylgnął do mnie i oplótł ramieniem a ja zasnęłam wsłuchując się w nasze oddechy.
...
Otworzyłam oczy a ból rozszedł się po mojej głowie jak strzała. Leżałam na plecach z rękami w górze a Malik na prawym boku z dłonią na moim brzuchu. Poczułam jego poranną erekcję dotykającą mojego uda , więc wstałam i ubrałam się chcąc uniknąć niezręcznej sytuacji. Zeszłam na dół do kuchni i zobaczyłam Brada krzątającego się między wysepką kuchenną a blatem. Usiadłam na jednym z wysokich kuchennych krzeseł zwracając na siebie jego uwagę. - Co chcesz na śniadanie? Płatki , tosty , naleśniki ...
- A masz może butelkę zimnego piwa? - posłał mi uśmiech i potaknął głową po czym podał mi trunek. Zanim otworzyłam butelkę przyłożyłam ją do czoła.
- Wow , ależ ty masz kaca! - pokręciłam głową po czym otworzyłam i duszkiem wypiłam swoje piwo.
- Wszyscy jeszcze śpią?
- Tak , a ci , którzy już wstali pojechali do domów. Gdzie zniknęłaś? - zrobiłam pytającą minę. - Po tym jak wyszłaś do toalety. Zayn też się ulotnił i dalej was nie widziałem.
- Więc poszłam do łazienki , ale zaczepił mnie tam jakiś naćpany chłopak i zaczął obmacywać. Odruchowo uderzyłam go , zachwiałam się i Zaz mnie złapał. Zaprowadził do łazienki , zwymiotowałam a on pomógł mi się położyć i został ze mną. - powiedziałam jakby to była moja codzienność.
- Ty i Malik ... - urwał ewidentnie chcąc , abym to ja dokończyła wypowiedź.
- Nie , nie jesteśmy razem. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Skoro tak mówisz. A co z tym chłopakiem?
- Nie wiem , po tym incydencie koledzy odnieśli go do domu. - w tej samej chwili wszedł mulat a ja przejechałam dłonią po jego rozczochranych włosach. - Zbieramy się już?
- Tak , Jonh będzie się martwił. - zjedliśmy gofry i ruszyliśmy do domu.
Weszliśmy i napotkaliśmy wszystkich w kuchni jedzących już obiad. Dosiedliśmy się a blondyn postawił przed nami talerze z jakąś rybą.
- I jak wam się udał wieczór? - popatrzyłam na "tatę" naprawdę nie mając ochoty mówić czegokolwiek o czymkolwiek do kogokolwiek. Mulat wyręczył mnie i streścił wczorajszą imprezę pomijając kilka faktów. Po zjedzeniu posiłku poszłam do pokoju i wzięłam kąpiel po czym położyłam się. Pół godziny później drzwi otworzyły się i stanął w nich Irlandczyk.
- Oh , nawet nie wiesz jak się wczoraj nudziłem. Cały wieczór myślałem tylko o tobie. - położył się obok i przyciągnął do swojej piersi. - A w nocy ...
- Shhh , Niall kochanie , ubóstwiam twój głos , ale mam potwornego kaca i jedyne czego pragnę w tej chwili to chwilowo stracić słuch.
- Okey , obudzę cię na kolację. - pocałował moją głowę i wyszedł z pokoju. Poczuła wyrzuty sumienia bo w sumie jedyne czego chciał to porozmawiać i okazać mi trochę czułości a ja go spławiłam. Moje przemyślenia przerwał Morfeusz , który zabrał mnie daleko do krainy snu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam was , że tak późno , ale miałam dość dużo na głowie i nie miałam zbytnio czasu. Mam nadzieję , że nie jest aż taki zły. Proszę komentujcie bo to na prawdę miło zobaczyć waszą opinię pod swoją ciężką pracą. Dobranoc Aniołki :*
Podoba mi się, ale mało się wydarzyło w tym rozdziale. Mam nadzieję, że to dlatego bo szykujesz coś dla nas ;*
OdpowiedzUsuń@SillyDreamer_Me
Bardzo fajny rozdział :p
OdpowiedzUsuń